sobota, 13 lipca 2013

Prolog

Od Autorki:  Wszystko co potrzebne, czyli fabułę, bohaterów itp. uzupełnię jutro, gdyż dziś już mi się nie chce. Jest prolog, moim zdaniem nijaki, ale opinie pozostawiam Wam. Jeśli nie będzie chociaż 5 komentarzy, nie będę dalej pisać tego opowiadania.

___

Faith's Pov.
Szybkim krokiem opuściłam dom,lekko trzaskając drzwiami frontowymi. Wciąż kipiałam złością, ale było to lepsze, niż uczucie strachu, które ogarniało mnie zawsze, gdy pojawiał się mój ojczym.
Ruszyłam szybciej, by być jak najdalej tego przeklętego domu, którego tak nienawidziłam. Mój policzek niemiłosiernie piekł, a kącik ust szczypał, informując o tym, że była to rana.
Wyciągnąwszy telefon z kieszeni, na ciemnym ekranie przyjrzałam się obrażeniom, stwierdzając, że były dość słabe. Do takich rzeczy zdążyłam się przyzwyczaić. Gorzej było, gdy wpadał w złość; nie panował nad sobą nawet w najmniejszym stopniu, przez co następnego dnia moje ciało pokryte było licznymi, ciemnofioletowymi siniakami.
Schowałam telefon, po czym palcem wskazującym dotknęłam rany. Spojrzałam na niego, zauważając niewielką ilość krwi. Odetchnęłam z ulgą. Taką ranę łatwo będzie ukryć.
Nim się obejrzałam, znalazłam się w starym, rodzinnym domu, który spłoną niespełna kilka lat temu.
Dotknęłam zimnego betonu, zamykając oczy w obawie, że wyleci z nich zbyt wiele łez. Tak bardzo tęskniłam.
Podczas pożaru zginął mój ojciec, i młodsza siostra. To było straszne, nie potrafiłam się po tym pozbierać. Tata zawsze był kochający i troskliwy, mogłam znaleźć u niego wsparcie.
A matka była zupełnie obojętna.
Przez kilka dni wyglądała na załamaną. Lecz później, jej najlepszy przyjaciel z pracy pojawiał się coraz częściej, rozbawiając ją, aż w końcu doszło do tego, że się wprowadził. Nie chcieli brać ślubu – według nich, miał być to swobodny związek, bez zobowiązań na całe życie.
Liam'owi, bo tak miał na imię facet mojej mamy, najbardziej przeszkadzał fakt, że ma ona dziecko, czyli mnie. Od pierwszego dnia mnie nienawidził i nawet nie próbował tego kryć. W jego lodowato niebieskich oczach tańczyły iskry nienawiści tak wielkie, że wydawałoby się, iż są sztuczne.
Liam nigdy nie traktował mnie dobrze; zawsze, gdy byliśmy sami, wyzywał mnie i bił. Ale nie to było najgorsze.
Najgorszym faktem było to, że sypiał z moją matką, a gdy jej nie było, robił coś, przez co brzydziłam się sama siebie. Nie potrafiłam już patrzeć na swoje odbicie w lustrze i najchętniej przestałabym, ale musiałam maskować wszystkie sińce na twarzy.
Nie miałam przyjaciół. Nie potrafiłam nikomu zaufać. Bałam się, że ten okropny sekret wyjdzie na jaw, a wtedy inni ludzie również będą się mnie brzydzić. Nie mogłam do tego dopuścić.
Chciałam cofnąć się w czasie, wrócić do starego życia. Z prawdziwą rodziną, kochającym ojcem i słodziutką, malutką Megan biegającą boso po puszystym dywanie.
Otarłam mokre policzki, dopiero teraz zauważając, że płaczę. Podniosłam się ze zniszczonej podłogi, otrzepując ciemne rurki i ruszając w stronę wyjścia.
Kilka minut później znalazłam się przy domu, z nadzieją, że będzie w nim mama.
Otwierając jak najciszej drzwi, wślizgnęłam się do środka. Zdjęłam buty i na paluszkach ruszyłam drewnianymi schodami w górę, by następnie znaleźć się w moim pokoju.
Zapaliłam światło i odwróciłam się w stronę łóżka.
-Faith. - Powiedział Liam, patrząc na mnie lodowatymi oczami. Pisnęłam, lekko podskakując.
Serce w mojej piersi przyśpieszyło swój rytm do granic możliwości, a żołądek zacisnął się boleśnie,gdy plecami przywarłam do drzwi, by być jak najdalej od tego tyrana.
Jednak on wstał, wolnym krokiem dochodząc do mnie, a gdy już był obok, założył mi zbłąkany kosmyk moich brązowych włosów za ucho. Odwróciłam twarz w innym kierunku by na niego nie patrzeć, z trudem przełykając ślinę.
Liam uchwycił delikatnie moją dłoń, drugą ręką przekręcając moją głowę w jego stronę.
-Będzie fajnie.- Zapewnił z gorzkim uśmiechem. Przytaknęłam, nie chcąc, by znów mnie uderzył. Starałam się powstrzymywać szloch, który czaił się w moim gardle, gdy on ciągnął mnie w stronę łóżka. Łzy nieprzerwanie ciekły mi po policzkach, podczas gdy on zdążył zdjąć mi już bluzkę.
Jego oczy zaczęły lśnić gdy patrzył na mój biust, pozbywając się stanika. Zacisnęłam usta i zamknęłam oczy, wstrzymując oddech. Wiedziałam, że błaganie nic nie da, a jeszcze go zdenerwuje.
Posadził mnie na swoich kolanach, ściągając spodnie i stanik. Ponownie przełknęłam ślinę, czując paraliżujący strach. W duchu błagałam by przestał i wołałam o pomoc, lecz to przecież nic nie mogło dać.
Rozszerzył mi nogi, patrząc na moją nagą kobiecość. Otwierając swoje oczy zauważyłam, że w jego płoną iskry pożądania, wywołujące u mnie obrzydzenie.
-Nie ruszaj się, Faith. - Rozkazał, odkładając mnie na bok. Siedziałam w bezruchu, podczas gdy on pozbywał się swoich spodni i bokserek, ukazując silną erekcję. Proszę, niech to będzie tylko zły sen. Zakrztusiłam się łzami, cicho szlochając. Spojrzał na mnie z ogniem złości w oczach.
Niespodziewanie chwycił moją brodę w palce, mocno ściskając.
-Teraz sprawisz, że poczuję się dobrze, dziwko. I nikt się o tym nie dowie. - Splunął. Pośpiesznie przytaknęłam, przełykając nową porcję słonych łez.
Chwycił mnie za uda, podnosząc do góry i opierając o ścianę. Jęknęłam z bólu, gdy uderzył moimi plecami o zimny beton.
Właśnie miało się stać to, czego najbardziej się bałam, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi.
-Kurwa. - Splunął, puszczając mnie na podłogę. Chciałam zwinąć się w kłębek i płakać, aż stracę wszystkie siły, lecz wtedy Liam rzucił moimi rzeczami na moją twarz.
-Ubieraj się i idź otwórz. - Przytaknęłam, naciągając na siebie bieliznę i ubranie. Szybko zbiegłam na dół, w końcu znajdując się przy drzwiach. Pewnym ruchem otworzyłam je, zauważając skąpanego w słabym świetle chłopaka.
-Umm...- Odezwał się cicho. Podniósł wzrok z ziemi, spoglądając swoimi miodowymi tęczówkami w moje. - Jestem Justin. Pani Noris ma się mną zaopiekować po śmierci rodziców... - Otworzyłam szerzej oczy. Jak to? Moja mama?
-Jestem Faith. I... Jasne, wejdź. Tylko... Mama nic nie mówiła. - Szepnęłam zdezorientowana.
Justin zabrał swoje bagaże i udał się za mną do salonu, gdzie siedział Liam.
-Wujek ! - Uśmiechnął się chłopak, przytulając mojego „ojczyma”. Poczułam obrzydzenie.
-Haha, dzieciaku, urosłeś. - Zaśmiał się Liam. Przełknęłam ślinę, cicho się wycofując.
Dzięki Justin'owi nie przeżyję dziś ponownie piekła.

9 komentarzy:

  1. fajnie sie zaczyna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Liczę że jednak zbierze się pięć komentarzy, i jutro jak wpadnę będzie fabuła i postacie, bo prolog bardzo mi się podoba! :) Ślicznie zrobiony blog! Nie mogę się doczekać! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe. czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku. cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny prolog. :D czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. prolog jest świetny *__* już czuje, że ten blog będzie zajebisty :3 Nie mogę doczekać się następnego :) życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  8. to jest przepiękne.
    Zakochałam się już w pierwszym roździale. chce to czytać. jest dostkonałe.
    Byłabym wdzięczna, gdybyś mnie informowała o nowych notkach @paatiswag

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu, zakochałam się *o* Nigdy nie lubiłam czytać takich blogów na necie, ale to jest nie-sa-mo-wi-te! ^^

    OdpowiedzUsuń