___
Faith's Pov.
Szybkim krokiem opuściłam dom,lekko
trzaskając drzwiami frontowymi. Wciąż kipiałam złością, ale
było to lepsze, niż uczucie strachu, które ogarniało mnie zawsze,
gdy pojawiał się mój ojczym.
Ruszyłam szybciej, by być jak najdalej tego przeklętego domu, którego tak nienawidziłam. Mój policzek niemiłosiernie piekł, a kącik ust szczypał, informując o tym, że była to rana.
Ruszyłam szybciej, by być jak najdalej tego przeklętego domu, którego tak nienawidziłam. Mój policzek niemiłosiernie piekł, a kącik ust szczypał, informując o tym, że była to rana.
Wyciągnąwszy telefon z kieszeni, na
ciemnym ekranie przyjrzałam się obrażeniom, stwierdzając, że
były dość słabe. Do takich rzeczy zdążyłam się przyzwyczaić.
Gorzej było, gdy wpadał w złość; nie panował nad sobą nawet w
najmniejszym stopniu, przez co następnego dnia moje ciało pokryte
było licznymi, ciemnofioletowymi siniakami.
Schowałam telefon, po czym palcem
wskazującym dotknęłam rany. Spojrzałam na niego, zauważając
niewielką ilość krwi. Odetchnęłam z ulgą. Taką ranę łatwo
będzie ukryć.
Nim się
obejrzałam, znalazłam się w starym, rodzinnym domu, który spłoną
niespełna kilka lat temu.
Dotknęłam zimnego
betonu, zamykając oczy w obawie, że wyleci z nich zbyt wiele łez.
Tak bardzo tęskniłam.
Podczas pożaru
zginął mój ojciec, i młodsza siostra. To było straszne, nie
potrafiłam się po tym pozbierać. Tata zawsze był kochający i
troskliwy, mogłam znaleźć u niego wsparcie.
A matka była zupełnie obojętna.
Przez kilka dni wyglądała na załamaną. Lecz później, jej najlepszy przyjaciel z pracy pojawiał się coraz częściej, rozbawiając ją, aż w końcu doszło do tego, że się wprowadził. Nie chcieli brać ślubu – według nich, miał być to swobodny związek, bez zobowiązań na całe życie.
A matka była zupełnie obojętna.
Przez kilka dni wyglądała na załamaną. Lecz później, jej najlepszy przyjaciel z pracy pojawiał się coraz częściej, rozbawiając ją, aż w końcu doszło do tego, że się wprowadził. Nie chcieli brać ślubu – według nich, miał być to swobodny związek, bez zobowiązań na całe życie.
Liam'owi, bo tak
miał na imię facet mojej mamy, najbardziej przeszkadzał fakt, że
ma ona dziecko, czyli mnie. Od pierwszego dnia mnie nienawidził i
nawet nie próbował tego kryć. W jego lodowato niebieskich oczach
tańczyły iskry nienawiści tak wielkie, że wydawałoby się, iż
są sztuczne.
Liam nigdy nie
traktował mnie dobrze; zawsze, gdy byliśmy sami, wyzywał mnie i
bił. Ale nie to było najgorsze.
Najgorszym faktem
było to, że sypiał z moją matką, a gdy jej nie było, robił
coś, przez co brzydziłam się sama siebie. Nie potrafiłam już
patrzeć na swoje odbicie w lustrze i najchętniej przestałabym, ale
musiałam maskować wszystkie sińce na twarzy.
Nie miałam
przyjaciół. Nie potrafiłam nikomu zaufać. Bałam się, że ten
okropny sekret wyjdzie na jaw, a wtedy inni ludzie również będą
się mnie brzydzić. Nie mogłam do tego dopuścić.
Chciałam cofnąć
się w czasie, wrócić do starego życia. Z prawdziwą rodziną,
kochającym ojcem i słodziutką, malutką Megan biegającą boso po
puszystym dywanie.
Otarłam mokre
policzki, dopiero teraz zauważając, że płaczę. Podniosłam się
ze zniszczonej podłogi, otrzepując ciemne rurki i ruszając w
stronę wyjścia.
Kilka minut później
znalazłam się przy domu, z nadzieją, że będzie w nim mama.
Otwierając jak
najciszej drzwi, wślizgnęłam się do środka. Zdjęłam buty i na
paluszkach ruszyłam drewnianymi schodami w górę, by następnie
znaleźć się w moim pokoju.
Zapaliłam światło
i odwróciłam się w stronę łóżka.
-Faith. -
Powiedział Liam, patrząc na mnie lodowatymi oczami. Pisnęłam,
lekko podskakując.
Serce w mojej
piersi przyśpieszyło swój rytm do granic możliwości, a żołądek
zacisnął się boleśnie,gdy plecami przywarłam do drzwi, by być
jak najdalej od tego tyrana.
Jednak on wstał, wolnym krokiem dochodząc do mnie, a gdy już był obok, założył mi zbłąkany kosmyk moich brązowych włosów za ucho. Odwróciłam twarz w innym kierunku by na niego nie patrzeć, z trudem przełykając ślinę.
Jednak on wstał, wolnym krokiem dochodząc do mnie, a gdy już był obok, założył mi zbłąkany kosmyk moich brązowych włosów za ucho. Odwróciłam twarz w innym kierunku by na niego nie patrzeć, z trudem przełykając ślinę.
Liam uchwycił
delikatnie moją dłoń, drugą ręką przekręcając moją głowę w
jego stronę.
-Będzie fajnie.-
Zapewnił z gorzkim uśmiechem. Przytaknęłam, nie chcąc, by znów
mnie uderzył. Starałam się powstrzymywać szloch, który czaił
się w moim gardle, gdy on ciągnął mnie w stronę łóżka. Łzy
nieprzerwanie ciekły mi po policzkach, podczas gdy on zdążył
zdjąć mi już bluzkę.
Jego oczy zaczęły
lśnić gdy patrzył na mój biust, pozbywając się stanika.
Zacisnęłam usta i zamknęłam oczy, wstrzymując oddech.
Wiedziałam, że błaganie nic nie da, a jeszcze go zdenerwuje.
Posadził
mnie na swoich kolanach, ściągając spodnie i stanik. Ponownie
przełknęłam ślinę, czując paraliżujący strach. W duchu
błagałam by przestał i wołałam o pomoc, lecz to przecież nic
nie mogło dać.
Rozszerzył mi
nogi, patrząc na moją nagą kobiecość. Otwierając swoje oczy
zauważyłam, że w jego płoną iskry pożądania, wywołujące u
mnie obrzydzenie.
-Nie
ruszaj się, Faith. - Rozkazał, odkładając mnie na bok. Siedziałam
w bezruchu, podczas gdy on pozbywał się swoich spodni i bokserek,
ukazując silną erekcję. Proszę, niech to będzie tylko
zły sen. Zakrztusiłam się
łzami, cicho szlochając. Spojrzał na mnie z ogniem złości w
oczach.
Niespodziewanie
chwycił moją brodę w palce, mocno ściskając.
-Teraz sprawisz, że
poczuję się dobrze, dziwko. I nikt się o tym nie dowie. - Splunął.
Pośpiesznie przytaknęłam, przełykając nową porcję słonych
łez.
Chwycił mnie za
uda, podnosząc do góry i opierając o ścianę. Jęknęłam z bólu,
gdy uderzył moimi plecami o zimny beton.
Właśnie miało
się stać to, czego najbardziej się bałam, gdy zadzwonił dzwonek
u drzwi.
-Kurwa. - Splunął,
puszczając mnie na podłogę. Chciałam zwinąć się w kłębek i
płakać, aż stracę wszystkie siły, lecz wtedy Liam rzucił moimi
rzeczami na moją twarz.
-Ubieraj się i idź
otwórz. - Przytaknęłam, naciągając na siebie bieliznę i
ubranie. Szybko zbiegłam na dół, w końcu znajdując się przy
drzwiach. Pewnym ruchem otworzyłam je, zauważając skąpanego w
słabym świetle chłopaka.
-Umm...-
Odezwał się cicho. Podniósł wzrok z ziemi, spoglądając swoimi
miodowymi tęczówkami w moje. - Jestem Justin. Pani Noris ma się
mną zaopiekować po śmierci rodziców... - Otworzyłam szerzej
oczy. Jak to? Moja mama?
-Jestem
Faith. I... Jasne, wejdź. Tylko... Mama nic nie mówiła. -
Szepnęłam zdezorientowana.
Justin zabrał
swoje bagaże i udał się za mną do salonu, gdzie siedział Liam.
-Wujek ! -
Uśmiechnął się chłopak, przytulając mojego „ojczyma”.
Poczułam obrzydzenie.
-Haha, dzieciaku,
urosłeś. - Zaśmiał się Liam. Przełknęłam ślinę, cicho się
wycofując.
Dzięki Justin'owi
nie przeżyję dziś ponownie piekła.
fajnie sie zaczyna :)
OdpowiedzUsuńLiczę że jednak zbierze się pięć komentarzy, i jutro jak wpadnę będzie fabuła i postacie, bo prolog bardzo mi się podoba! :) Ślicznie zrobiony blog! Nie mogę się doczekać! :D
OdpowiedzUsuńciekawe. czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział ?
OdpowiedzUsuńjejku. cudowne.
OdpowiedzUsuńświetny prolog. :D czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńprolog jest świetny *__* już czuje, że ten blog będzie zajebisty :3 Nie mogę doczekać się następnego :) życzę weny xx
OdpowiedzUsuńto jest przepiękne.
OdpowiedzUsuńZakochałam się już w pierwszym roździale. chce to czytać. jest dostkonałe.
Byłabym wdzięczna, gdybyś mnie informowała o nowych notkach @paatiswag
Jezu, zakochałam się *o* Nigdy nie lubiłam czytać takich blogów na necie, ale to jest nie-sa-mo-wi-te! ^^
OdpowiedzUsuń