czwartek, 18 lipca 2013

~Chapter Two~

Od Autorki : Ten rozdział i następny są... Takie bardziej sielankowe, ale w czwartym zamierzam to zmienić dramą. 
Jak widzicie, udaje mi się dodać ten rozdział przed dwoma tygodniami, tak więc... Brawo ja ! 
Dla mnie jest nijaki, ale ostateczną ocenę w postaci KOMENTARZA pozostawiam Wam.

Jeśli chcecie być informowani o nowościach, zakładka "INFORMOWANI"
Do napisania ! xx


Faith's Pov
Wróciwszy do domu, unikając kontaktu z innymi mieszkańcami, udałam się od razu pod prysznic. Puściłam strumień ciepłej wody, przymykając oczy i odchylając głowę w tył. Czułam się cudownie, gdy moje ciało odprężało się pod prysznicem.
Po chwili westchnęłam, sięgając po pomarańczowy żel pod prysznic i dokładnie namydlając całe ciało. Wdychałam przyjemny dla moich nozdrzy zapach, następnie myjąc głowę i spłukując całe ciało.
Odetchnęłam głęboko, sięgając po puszysty, błękitny ręcznik, by następnie dokładnie się nim okryć.
Stając przed dużym lustrem, które znajdowało się nad porcelanową umywalką, sięgnęłam po szczotkę, by rozczesać moje wilgotne włosy.
Patrzyłam na swoje odbicie, zauważając, że rana w kąciku ust była znacznie mniej widoczna niż na początku, tak samo z siniakiem.
Liam nie uderzył mnie cały dzisiejszy dzień; żyłam w strachu i euforii.
Westchnęłam, sięgając po świeży zestaw bielizny i piżamę, która składała się z krótkich spodenek w szaro-fioletową kratkę i koszulki na ramiączka.
Ubrawszy się, wróciłam do pokoju, gdzie natychmiast wskoczyłam do łóżka, zakopując się w jasnej pościeli.
Odetchnęłam z zachwytem, przymykając powieki.
Po około dziesięciu minutach, usłyszałam delikatne pukanie, a moje serce zamarło. Otworzyłam oczy, patrząc w ciemność.
-P...Proszę.- Wychrypiałam cicho, nie ufając swojemu głosowi. Drzwi otworzyły się, a w przejściu okazał się Justin. Odetchnęłam z ulgą, siadając.
-Mogę? - Spytał szeptem. Niepewnie skinęłam.
Chłopak wszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Podszedł do mnie, siadając na brzegu łóżka.
Ubrany był w krótkie spodenki i luźną koszulkę, a jego włosy były lekko wilgotne.
-Chciałem...- Odchrząknął, spoglądając na mnie. Gdy nasze oczy się spotkały, niepewnie oblizał wargi, kontynuując. - Przepraszam. - Szepnął, spuszczając wzrok. Uniosłam wysoko brwi, będąc w kompletnym szoku.
-Za co? Przecież nic nie zrobiłeś.- Odpowiedziałam, nadal nie spuszczając wzroku z Justin'a.
-W tym problem, że coś zrobiłem, ale nie wiem co. Uciekłaś... - Odpowiedział, wyrzucając ręce w powietrze. Z trudem przełknęłam ślinę, zastanawiając się, co mogłabym odpowiedzieć.
-Wiesz... Ja... Um...- Zamknęłam się, stwierdzając, że nie ma sensu kontynuować tej bezsensownej wypowiedzi.
-Ktoś Ci coś zrobił, prawda?- Justin spytał, choć było to bardziej stwierdzeniem. Moje oczy otworzyły się szerzej, gdy patrzyłam w jego miodowe tęczówki.
-Ja... Nie pozbierałam się jeszcze po zerwaniu z Seth'em... - Wypowiedziałam szeptem pierwszą lepszą rzecz, jaka przyszła mi do głowy.
-Och, Faith. On nie był Ciebie wart.- Powiedział brunet, przyciągając mnie do siebie i zamykając w szczelnym uścisku. Delikatne go objęłam, w środku walcząc ze sobą, by znów nie uciec.
Tak cholernie się bałam.
Zaczęłam cicho płakać w koszulkę Justin'a, puszczając moje emocje. Czułam się źle i brzydziłam się sama siebie. Nie chciałam być w takiej sytuacji. Chciałam wrócić do czasów, gdy żył mój ojciec i moja siostra.
Szlochałam głośniej i mocniej, ściskając ciało Justin'a.
-Cholera, Faith, nie płacz.- Szepnął w moje ucho, pocierając moje plecy w uspokajającym geście.
Uspokoiłam oddech, odsuwając się od niego i wycierając moje mokre policzki. Pociągnęłam nosem, zerkając na chłopaka siedzącego naprzeciw.
Wystawił język i zrobił zeza, a ja parsknęłam śmiechem. W efekcie brunet uśmiechnął się do mnie szeroko, ukazując szereg białych i prostych zębów.
-Uwielbiam Twój uśmiech. - Powiedział szczerze Justin, przybierając zupełnie poważny wyraz twarzy. Na moje policzki wkradł się spory rumieniec, więc spróbowałam ukryć go za kaskadą brązowych włosów.
-Faith, nie chowaj się! - Zaśmiał się chłopak, patrząc w moje oczy. Założyłam swoje włosy za ucho, patrząc mu w oczy.
Nagle wszystko zamarło, a czas zdawał się stanąć w miejscu.
Przygryzłam wargę, oczekując, sama nie wiem na co.
Wtedy Justin zaczął pochylać się w moją stronę, a ja wstrzymałam oddech.
Poczułam jego wargi na swoich, przez co przymknęłam powieki.
Nasze usta zaczęły poruszać się w idealnej synchronizacji, gdy on przysunął się bliżej mnie, obejmując mnie w pasie. Wplotłam dłoń w jego włosy, zębami pociągając jego dolną wargę. Uśmiechnął się, językiem wchodząc do mojej buzi, gdzie razem z moim toczył zaciętą walkę.
I nagle odepchnęłam go od siebie.
Jego oczy rozszerzyły się w szoku, gdy ja pośpiesznie wstałam i ruszyłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz, idąc do najdalszego konta toalety i siadając na kafelkach. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam cicho łkać.
Justin's Pov
-Znowu to samo! - Warknąłem, ciągnąc za końce moich włosów. Nagle wstałem i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju.
Ten pocałunek, był najlepszym w moim życiu, a jednak spieprzył to, co udało mi się osiągnąć w stosunku do Faith.
Ona sprawiała, że promieniałem. Traciłem możliwość trzeźwego myślenia, normalnego rozumowania i całą pewność siebie. Oddech uwierał mi w gardle, a serce przyśpieszało swój rytm. W brzuchu czułem tysiące motyli, które latały, próbując wydostać się na zewnątrz. Wciąż się uśmiechałem, nie chcąc nic więcej, by zobaczyć również jej uśmiech; promienny, pełen radości i nadziei, a jednak z czymś smutnym, ukrytym głęboko w środku.
Zamarłem w miejscu, słysząc jej głośny płacz.
-Faith, ja przepraszam. Naprawdę, Faith. Proszę, wyjdź. - Powiedziałem, pukając w jasne drzwi do łazienki, która połączona była z jej pokojem.
W pomieszczeniu panowałaby idealna ciemność, gdyby nie blask księżyca, który wpadał przez odsłonięte okno.
-Odejdź Justin.- Załkała. Otworzyłem usta, gotowy coś powiedzieć, lecz wtedy usłyszałem jej krzyk -Do cholery, po prostu zostaw mnie w spokoju !
Spuściłem głowę, by następnie cicho opuścić jej pokój i udać się do swojego. Zamknąłem za sobą drzwi na klucz i rzuciłem pierwszą rzeczą, jaka znalazła się pod moją ręką.
Jęknąłem, słysząc dźwięk tłuczonego szkła.
Pociągnąłem za końce moich włosów, idąc do odległej ściany pomieszczenia, gdzie w roztrzaskanym szkle leżała ramka. Ukląkłem, biorąc do rąk zdjęcie rodziców i nie zwracając uwagi na rany, które sprawiły mi na dłoniach szkło.
-Och, mamo. Co ja znów zrobiłem źle? - Spytałem cichym głosem, palcem przejeżdżając po twarzy Pattie. Przeniosłem wzrok na ojca, który stał pewnie u boku mamy. - Tato... Ja chcę tylko jej pomóc.- Szepnąłem, przytulając fotografię do piersi. Położyłem się na plecach, zaciskając mocno powieki, by żadna łza nie opuściła moich oczu.
Oddychałem głęboko, starając się uspokoić mój organizm. Po prostu nie chciałem znów stracić panowania i rozkleić się, chociaż byłem sam.
~*~
Następnego dnia przy stole, obiad jedliśmy wszyscy razem.
Faith siedziała po mojej lewej stronie, a ja co chwilę zerkałem na jej prawy policzek.
Na nim widoczny był siniak, ledwo, bo ukryty pod podkładem i różem. W sumie, nie byłem pewien, czy jest to siniak, ale w tym miejscu róż podchodził bardziej pod fiolet.
Skończyłem jeść spaghetti, które było moją ulubioną potrawą, ale zrobione przez matkę Faith było obrzydliwe.
Dziękując, powoli wstałem, w lewą dłoń chwytając pusty talerz, a w prawą do połowy pełną szklankę wody.
Udając że się potykam, wylałem zawartość naczynia na twarz brunetki. Makijaż powoli zaczął ściekać z jej policzka, ukazując ciemnofioletowego siniaka.
-Przepraszam.- Wymamrotałem, gdy Faith mijała mnie, biegnąc na górę.
-Ale te dziewczyny są delikatne.- Zaśmiał się Liam, choć brzmiało to bardziej jak warknięcie. Pani Norris wzruszyła ramionami, biorąc do buzi trochę makaronu z sosem, gdy ja udałem się do kuchni, by odłożyć talerz i szklankę.
Później biegiem ruszyłem na górę i bez pukania, po cichu wślizgnąłem się do pokoju Faith. Drzwi do łazienki były uchylone, a dziewczyna starała się poprawić makijaż. Nad lustrem paliły się światła, a ona dokładnie przyglądała się swojemu odbiciu.
Oprócz siniaka na cały policzek, zauważyłem również małą ranę w kąciku jej warg.
-Faith.- Szepnąłem. Brunetka podskoczyła, wypuszczając puder, który roztrzaskał się na podłodze, brudząc jasne kafelki na brązowy kolor.
-J...Justin.- Wyjąkała, odwracając twarz w drugą stronę i gasząc światła nad umywalką. - Co tu robisz ? - Spytała, klękając i zbierając resztki roztrzaskanego pudru. Również uklęknąłem, pomagając jej sprzątać.
-Skąd masz tego siniaka?- Spytałem, nie zwracając uwagi na jej wcześniejsze pytanie. Zastygła, błądząc swoimi niebieskimi tęczówkami po podłodze.
-Och, to nic takiego.- Oblizała wargi i założyła włosy za ucho. - Uderzyłam się o szafkę, gdy spała.
-Poważnie? - Uniosłem jedną brew ku górze, wrzucając resztki pudru do śmietnika. Spojrzałem na nią, lecz ona nie patrzyła na mnie. Niepewnie przytaknęła, szczotką zmiatając cały bałagan, aż płytki znów miały śnieżnobiały kolor.
-Justin, takie rzeczy się zdarzają.- Zapewniła, spoglądając mi w oczy i delikatnie się uśmiechając. Oboje wstaliśmy, a ja w środku walczyłem ze sobą, by również się nie uśmiechnąć.
-Posłuchaj.- Zacząłem, ostrym głosem. W jej oczach dostrzegłem strach, ale w pełni go zignorowałem. - Nie wiem, co do cholery się tu dzieje, ale nie myśl, że odpuszczę.
-Nic się tu nie dzieje ! Odpuść wreszcie. - Faith przewróciła oczami, wychodząc z toalety. Usiadła na małej kanapie, a ja stanąłem naprzeciw, zasłaniając jej telewizor.
-Wiem, że jest Ci ciężko po śmierci ojca i siostry...- Zacząłem cicho, lecz wtedy poczułem, jak mój policzek zaczyna piec. Spojrzałem na nią w szoku, zauważając, że w jej oczach lśnią łzy.
-Po prostu kurwa daj mi spokój! - Załkała, uderzając mnie w pierś. Słona ciecz zaczęła płynąć po jej pozbawionych makijażu policzkach. Pewnie przyciągnąłem ją do siebie, mimo tego, że biła mnie i odpychała.
Nagle wybuchła płaczem, wtulając się w mój tors.
-Spójrz... Ja też straciłem ważne dla mnie osoby. Wiem, jak to jest. - Szepnąłem jej do ucha, starając się powstrzymać łzy. Nie mogłem się rozkleić. Musiałem być silny, dla niej.
-Przepraszam, Justin.- Szepnęła, wtulając się we mnie mocniej. Usiadłem z nią na kanapie,sadzając Faith na moich kolanach. Delikatnie głaskałem jej włosy, powoli kołysząc się z nią w przód i w tył.
-Jest okej. - Zapewniłem, przymykając powieki.
-Nie, nie jest. Zachowałam się jak suka.- Załkała. Zaśmiałem się, całując czubek jej głowy.
-Każdy ma prawo stracić panowanie, Faith.
-Ale ja przegięłam, Justin ! - Wtrąciła mi. Westchnąłem, czując, że z nią nie wygram.
-Masz rację. To było chamskie. - Powiedziałem poważnie, spoglądając na nią.
Brunetka odsunęła się ode mnie, spoglądając mi w oczy.
-Dzięki.- Mruknęła, oburzonym tonem. Uśmiechnąłem się, całując jej nos. Faith zachichotała, a następnie wytarła policzki. Bez słowa wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją mocnej.
Miałem wrażenie, że w końcu znalazłem swoje miejsce, że pasowałem, jak idealny element układanki.
Zawsze wierzyłem, że coś nami kieruje. Że nic nie dzieje się bez przyczyny i nie istnieją zbiegi okoliczności.
Czy to oznaczało, że ja i Faith mieliśmy się spotkać? Miałem jej pomóc?
Śmierć moich rodziców, jej ojca i siostry, jej matka związująca się z moim przyszywanym wujkiem, i ja, trafiający do tej rodziny. Ja, który chciałem jej pomóc.
Faith's pov.
Siedziałam wtulona w Justin'a, lecz myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Czułam się bezpiecznie i pewnie, pierwszy raz od śmierci ojca i Megan.
Spojrzałam na twarz bruneta, którego oczy były zamknięte; najwyraźniej zasnął. Uśmiechnęłam się delikatnie, spuszczając wzrok.
-Dziękuję, tato. Dałeś mi Anioła Stróża, o którego prosiłam. On mi pomoże, prawda? Jest Aniołem, wiem to.- Szepnęłam w przestrzeń, zamykając oczy i również usypiając.


4 komentarze: