poniedziałek, 29 lipca 2013

~Chapter Three~

Od Autorki: Uff ! udaje się i dodaję rozdział !
Dodałabym go najprawdopodobniej w środę, ale jestem u przyjaciółki, więc dodaję dziś.
Och tak, jest słodki
Ale następny zaczyna tajemnicę i coś, co będzie mieć duży wpływ na to fanfiction.
Mam nadzieję, że nie zepsuję tego opowiadania, ale opinię pozostawiam Wam.
Proszę, KOMENTUJCIE !

___
Faith's Pov.
Następnego dnia razem z Justin'em udaliśmy się na zakupy, na które wysłał nas Liam.
Co do niego, ostatnio chodził bardziej wkurzony i dziwnie patrzył na Justin'a.
Podchodząc do regału z nabiałem, szukałam odtłuszczonego białego sera dla mamy. Justin udał się po płatki i jakieś inne słodkości, podczas gdy ja szukałam wszystkiego, co było na liście.
Westchnęłam, zauważając, iż poszukiwany produkt znajduje się na najwyższej półce. Stanęłam na palcach i wyciągnęłam rękę, lecz muskałam go jedynie koniuszkami palców, nie było mowy, bym złapała ser w dłoń.
Wtedy poczułam, jak ktoś mnie podnosi. Spojrzałam na Justin'a, który mocno mnie trzymał i uśmiechał się do mnie. Złapałam ser, a następnie moje stopy znów dotknęły ziemi.
-Dzięki. - Zaśmiałam się, próbując ukryć rumieńce.
-Och, nie przesadzaj. To nic wielkiego.- Musnął wargami mój policzek, a następnie chwycił wózek i zaczął go delikatnie pchać.
Wzięłam do ręki listę zakupów, odhaczając to, co już mieliśmy. Westchnęłam, zauważając, że do kupienia zostały nam jeszcze dwa produkty.
-To po co teraz? - Spytał brunet, zerkając na mnie. Schowałam kartkę do tylnej kieszeni szortów, wskazując na dział z mięsem.
-Kurczaka. - Zmarszczyłam brwi.
-Co jest? - Zaśmiał się Justin. Spojrzałam na niego, łapiąc się pod boki.
-Jeśli moja mama zrobi kurczaka, do końca życia go znienawidzę. - Mruknęłam, lekko się garbiąc i patrząc na podłogę.
Chłopak zatrzymał się, donośnie się śmiejąc. Spojrzałam na niego, będąc lekko z przodu.
-Co w tym takiego śmiesznego? - Spytałam, przekrzywiając głowę w bok.
-Twoja mina. Była bezcenna.- Westchnął, ocierając policzki. Wywróciłam oczami, ruszając dalej, by zgarnąć byle jakiego kurczaka. Wrzuciłam go do wózka ignorując Justin'a.
-Hej, Faith, zaczekaj ! - Zawołał, wskakując na nóżki „pojazdu” i podjeżdżając do mnie.
-Jesteś dziecinny.- Sapnęłam, chwytając pieczywo. Nagle brunet stanął przede mną, a ja zamknęłam oczy.
Wtedy poczułam jego usta na moim nosie i momentalnie na niego spojrzałam.
-Jesteś dziecinny.
-A Ty się powtarzasz.- Wystawił mi język, idąc w stronę kasy. Ze śmiechem pokręciłam głową, podążając za nim.
Wyłożyliśmy wszystkie produkty na taśmę, cierpliwie czekając na naszą kolej. Gdy ta nastała, zapłaciłam za zakupy gotówką, dziękując.
Justin chwycił reklamówki, pozostawiając mnie z niczym, gdy ruszyliśmy w stronę jego mercedesa, znajdującego się na parkingu.
Chłopak schował zakupy do bagażnika, gdy ja siadałam na miejscu pasażera. Chwile później znalazł się obok mnie, zapalając silnik.
-Liam poszedł dziś do pracy. Twoja mama też jest w pracy, co znaczy... - Zaczął podekscytowanym tonem. Zmarszczyłam brwi, kończąc wypowiedź.
-Że mamy cały dom dla siebie! - Zapiszczałam sztucznie, wywracając oczami.
-Faith, trochę radości z życia! - Zamarłam. Gdybyś miał takie życie jak ja, każdego dnia bojąc się o siebie, nie czerpałbyś radości.
Oparłam czoło o szybę, całkowicie odcinając się od świata. Chciałam tylko świętego spokoju, nie potrzebny był mi niechcący naruszający drażliwe tematy Justin.
Zwyczajnie być samą ze sobą, zastanawiając się nad tym, jak skończyć to piekło.
Oglądałam świecące budynki, gdy szybko je mijaliśmy. Czułam, że chłopak co chwilę na mnie zerka, lecz ignorowałam to. Jedyne, czego w tej chwili pragnęłam, to chwila samotności.
Nim się obejrzałam, staliśmy na podjeździe domu, a Justin wysiadał z samochodu. Westchnęłam, również opuszczając pojazd. Oboje udaliśmy się do domu, lecz chłopak poszedł do kuchni, a ja natychmiast pobiegłam do swojego pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi, szukając telefonu, który schowany był pod poduszką. Nie zauważyłam nic nowego, więc odłożyłam go na miejsce.
Usiadłam na brzegu łóżka, chowając twarz w dłonie.
Moje życie było piekłem. Pieprzoną próżnią, z której nie potrafiłam się wydostać, a wokół nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. I wtedy pojawia się On, wszystko komplikując.
-Tato... Janie potrafię się przed nim otworzyć. Nie chcę, by się mnie brzydził. Chcę... Chciałabym, by to wszystko nigdy się nie zdarzyło. - Załkałam, ocierając łzy, które wydostały się z moich oczu.
 Justin's Pov.
Zapukałem w drzwi pokoju Faith. Słyszałem, jak dziewczyna pociąga nosem, a następnie zmierza ku drzwiom. Dźwięk przekręcanego klucza w zamku był drażniący dla moich uszu; naprawdę go nie znosiłem.
Wszedłem do pomieszczenia, w którym panował półmrok, przez zasłonięte zasłony. Faith siedziała na łóżku, wciśnięta w róg, gdzie spotykały się dwie ściany. Twarzy skrytą miała w dłoniach, a wokół nie było słychać żadnych dźwięków, oprócz mojego ciężkiego oddechu.
Usiadłem obok, a sprężyny w meblu wydały lekkie skrzypnięcie.
Cisza, która panowała wokół nas, nie była nieprzyjemna. Była tym rodzajem ciszy, który pomagał pomyśleć, była zupełnie komfortowa.
Wystarczało, by Faith była obok, a ja czułem się dobrze.
Przyciągnąłem kolana pod brodę, obejmując je rękoma i opierając na nich głowę. Oddychałem cicho, wsłuchując się we własne bicie serca. Przymknąłem powieki, uśmiechając się delikatnie i wdychając słodki zapach dziewczyny obok.
Przed moimi oczami pojawiła się scena; wspomnienie dnia, w którym pierwszy raz ją ujrzałem.
Otworzyła drzwi, przez które wylał się strumień jasnego światła. Momentalnie zaparło mi dech w piersi, widząc jej delikatną i idealną twarz. Brązowe włosy były lekko potargane, a jej niebieskie tęczówki rozbiegane. Wyglądała na zaskoczoną i czekającą. Dopiero wtedy się otrząsnąłem, przełknąłem ślinę i zacząłem mówić, choć moja wypowiedź nie miała najmniejszego sensu.
Odpowiedziała mi, a jej głos był piękniejszy od głosu anioła.
Udaliśmy się do salonu, gdzie przywitałem się z wujkiem. Wtedy ona zniknęła, a do tej pory świat, który był jasny i pełen kolorów, stracił cały urok; stał się nudny i szary.
-Justin...- Wyszeptała, wyrywając mnie z zamyślenia. Uniosłem głowę, wpatrując się w jej spokojną i piękną twarz.
-Huh? - Oblizałem powoli wargi, patrząc w jej niebieskie oczy, okryte wachlarzem długich, ciemnych rzęs.
-Fajnie, że jesteś.- Szepnęła, przybliżając się do mnie, a później wtulając w mój bok. Objąłem ją ramieniem, przyciągając bliżej i całując czubek jej głowy.
Rozprostowałem nogi, a głowę oparłem o ścianę, głęboko wzdychając. Mogłem sobie wyobrazić, co moja mama powiedziałaby w tej sytuacji. Polubiłaby Faith, jestem tego pewien.
Moje wcześniejsze dziewczyny... Nie były moimi dziewczynami, raczej zabawki. Pattie tego nie pochwalała, za to mój ojciec był tym wszystkim rozbawiony i wręcz dumny, że jego syn ma takie branie.
Oczywiście pouczał mnie, że kiedyś i tak się zakocham, prawdopodobnie w dziewczynie, której nie będę mógł dostać.
Z pozoru miałem wszystko; pieniądze, rodzinę i dom, a w dodatku zapewnioną pracę. Jednak rodzice większość czasu spędzali w rodzinnej firmie, a ja rzadko kiedy ich widywałem.
Dlatego wychowywałem się sam, choć miałem z nimi dobry kontakt. Jednak byłem rozpuszczony; koledzy trzymali się ze mną tylko ze względu majątku.
Dziewczyny interesowały się mną również przez pieniądze, ale też przez to, że byłem jednym z najprzystojniejszych chłopaków w Stratford.
Nie. Byłem najprzystojniejszy z nich wszystkich.
Nigdy nie interesowali mnie inni, ich problemy, czy cokolwiek innego. Liczyłem się tylko i wyłącznie JA i moje potrzeby.
Jednak po śmierci rodziców, a następnie poznając Faith, ja... Stałem się miękki, straciłem połowę tego, co tworzyło Justin'a Bieber'a.
Niestety, najgorszym uczuciem, które rozdzierało mojej serce, było to, że mój młodszy o trzy lata brat, Jaxon, trafił do rodziny zastępczej.
To mnie zabijało.
Lecz obiecałem sobie, że gdy w końcu wyjaśnią się wszystkie sprawy z dostępem do majątku i firmy, kupię dom i wyciągnę go z tego gówna. Jestem mu to winien.
Nawet nie wyobrażam sobie, jak to jest być zagubionym szesnastolatkiem, który dopiero co stracił rodziców i zostaje wysłany do obcej rodziny, która ma ich mu zastąpić.
Otarłem policzki, uświadamiając sobie, że płaczę. Ciche szlochy opuszczały moje wargi, mimo że starałem się je powstrzymywać.
Faith spokojnie spała przytulona do mojej piersi, gdy ja byłem w rozsypce. Uśmiechnąłem się przez łzy, ciesząc się, że nie zna mnie na tyle, by wiedzieć, co działo się w moim życiu. Nie potrzebowałem jej współczucia, ani gadania. Było dobrze, tak, jak było.
 Mój telefon zabrzęczał w kieszeni. Ostrożnie wyciągnąłem go, przesuwając palcem po ekranie czarnego Iphone'a.  
W górze dostrzegłem małą, zamkniętą kopertę, więc od razu wszedłem w wiadomości, widząc jedną, nową.
Od: Jaxon.
Treść: Cześć, Justin. Wiem, że obiecywaliśmy sobie pisać tylko w nagłych przypadkach, ale... Minął tydzień, a ja nadal nie daję rady. Tydzień temu nas rozdzielono. Prawie trzy tygodnie temu zmarli nasi rodzice. Może to dziecinne, ale chcę po prostu usłyszeć Twój irytujący głos i po prostu pogadać.
Zadzwoń, jeśli masz czas. Proszę.

Uśmiechnąłem się, czując, jak do moich oczu napływa nowa porcja słonych łez, a dopiero przestałem płakać. Pociągnąłem nosem, wybierając numer Jaxon'a i naciskając zieloną słuchawkę.
-Halo? - Odezwał się niemal natychmiast. Jego głos był lekko ochrypły, ale nadal znajomy.
-Hej, Jaxo.- Zaśmiałem się, czując, że za moment wybuchnę płaczem.
-Hej, Jay. - Odpowiedział, a ja wyczułem, że on również się rozkleja.- Tęsknię. - Szepnął.
-Nie bądź babą. Już gadasz, jak baba. Coś ukrywasz? - Starałem się być normalny; kąśliwy i obojętny, jednak nie potrafiłem.
-Jesteś okropnym starszym bratem.- Mruknął Jaxon, pociągając nosem. Westchnąłem cicho, zamykając oczy i lewą ręką gładząc miękkie włosy Faith, co lekko mnie uspokoiło.- I jak? Znalazłeś sobie nową ofiarę w NY? - Zaśmiał się mój brat.
-Nie... Mam tylko przyjaciółkę, z którą mieszkam.- Odpowiedziałem, krzywiąc się przez tą bezsensowną wypowiedź. To nawet nie było do mnie podobne. To nawet nie brzmiało, jakbym mówił to ja.
-Och. To ten rodzaj przyjaciółki, który opierdala loda i daje Ci zaglądać w te miejsca, w które nie daje każdemu?
Moje oczy się rozszerzyły. Czy tak zawsze wyglądały moje związki?
Chyba tak i to mnie przerażało.
-Co kurwa? Jaxon, po pierwsze, masz nie używać takich słów.- Byłem zadziwiająco poważny, tak, że nawet siebie zdziwiłem. Nigdy nie przeszkadzało mi to, że Jaxon przeklina, jednak tym razem... To mnie poruszyło. Może dlatego, że mówił o Faith?
-Nie przesadzaj, Bieber.- Wyobrażałem sobie, jak przewraca bursztynowymi tęczówkami, przez co westchnąłem.
-Nie zapominaj, że Ty też jesteś Bieber. Poza tym, Faith nie jest zabawką. Nigdy nie pomyślałem o niej w ten sposób.- Wyznałem, bo było to całkowitą prawdą.
Jedną z mniej ważnych rzeczy był szczegół, że gdy pierwszy raz ją ujrzałem, po prostu mnie wmurowało. Tylko mnie, bo ten na dole się rozbudził. Powód do wstydu.
-Justin.... Cholera, muszę kończyć, bo ta baba znów mnie woła. Mogłaby dać mi święty spokój.
-Będę tęsknić. - Szepnąłem, po czym odchrząknąłem i dodałem głośniej.- Zadzwonię jutro.
-Okej. Będę czekać. Och, i ja też.- Zaśmiał się, a następnie rozłączył. Wsunąłem telefon do kieszeni czując, jak wewnątrz mnie coś rośnie. Było to uczucie szczęścia.
Szkoda, że nie mogłem go zobaczyć, czy przytulić.
-Justin?- Szepnęła Faith, nadal będąc w półśnie.
-Tak, kochanie?- Mruknąłem, pochylając się w jej stronę. Czekałem dłuższą chwilę, jednak nie otrzymałem odpowiedzi.
Delikatnie położyłem dziewczynę na łóżku, przykrywając kołdrą. Pocałowałem jej czoło, a następnie ruszyłem w stronę drzwi.
-Nie idź.- Usłyszałem szept brunetki. Odwróciłem się w jej stronę, zauważając, że jej niebieskie oczy są otwarte i pełne łez.
-Och, Faith, nie płacz.- Momentalnie znalazłem się przy jej łóżku, klęcząc.
-Zostań ze mną.- Wyjąkała. Wszedłem do łóżka, przytulając Faith do siebie i okrywając nas kołdrą. Dziewczyna splotła nasze nogi, później wplątując dłoń w moje włosy i delikatnie je ciągnąc.
Jęknąłem, rozkoszując się w tej cudownej dla mnie chwili. Pociągało mnie to, jak ona pociągała moje włosy.
Musnąłem jej wargi, a ona po chwili musnęła moje, przez co oboje zachichotaliśmy.
-Lubię być tak blisko Ciebie.- Przyznałem szczerze, wierzchem dłoni głaszcząc jej policzek. Uśmiechnęła się promiennie, choć jej powieki były przymknięte. Wiedziałem, że chce spać, więc również zamknąłem oczy i po prostu usypiałem, ostatni raz muskając jej słodkie i miękkie wargi.

12 komentarzy:

  1. ubwefwfheuhu jaram się tym opowiadaniem :3 jest wspaniałe :) Życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne świetne świetne. kocham to . <3 tak jak w komentarzu wyżej "życzę weny" .:D . ^^ . xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. boże kocham cię wspaniale piszesz i już nie mogę się doczekać kolejnego <3 kocham toooo opowiadanie i Justin jest taki słodki. iiiii też życzę powodzenia w dalszym pisaniu <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawde pieknie piszesz, bardzo dlugo szkukalam wlasnie takiego opowiadania. Poplakalam sie nawet. Masz naprawde wielki talent pisz jak najwiecej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Bedzie kolejny rozdzial? Tak dawno nic nie dodalas prosze to opowiadanie jest wspaniale pisz dalej :) jest naprawde idealne akie piekne i tez zycze weny mam nadzieje ze niedlugo cos dodasz :) powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie napisane <3
    Masz OGROMNY talent. pisz dalej i życzę powodzenia, bo to jest cholernie dobre :3

    OdpowiedzUsuń
  7. To opowiadanie jest na prawde boskie <3 Czekam na dalsze rozdziały, mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. @biebeahpenguin15 stycznia 2014 23:40

    To opowiadanie jest wspaniałe!!! Czekam na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju az sie poplakalam, TO JEST CUDOWNE !

    OdpowiedzUsuń
  10. Prosze pisz dalej to jest niesamowite. Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy następne opowiadanie ja już się nie mogę doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Troche bez sensu, że wymagasz żeby tyle osób czytało Twoje opowiadania, a jak już czytają to nawet nic nie dodasz O.o Myślę, że po woli tracisz czytelników.

    OdpowiedzUsuń